niedziela, 20 lutego 2022

Faszyzm jest powszechniejszy niż się wydaje


Co jakiś czas lewica określa nas mianem faszystów. Oczywiście lewicowcy nigdy nie definiują słów, którymi się posługują (jest to jeden z zabiegów erystyki Schopenhauera), dlatego zrobię to za nich.
 
Żeby zrozumieć czym jest faszyzm i co to znaczy "faszyzujący" musimy najpierw poznać fundament na jakim Benito Mussolini zbudował swoją ideologię. Fundamentem tym jest >>statolatria<< czyli kult państwa. Statolatria jest dużo starsza od samych Włoch czy nawet dzisiejszej Europy, bo pierwsze jej odsłony pojawiały się już w Starożytnej Grecji (zwłaszcza w Sparcie), a do "perfekcji" (czyli do państwa totalitarnego) dopracowało ją Cesarstwo Bizantyjskie. Potem pojawiała się w Europie pod różnymi postaciami, przede wszystkim w Niemczech (I Rzesza, II Rzesza, ale III Rzesza już nie - naziści oparli się na koncepcji "narodu" wybranego). Dzisiaj niektórzy by chcieli, aby statolatria była fundamentem Unii Europejskiej.
 
Statolatria opiera się na dwóch podstawowych założeniach: wszechwładzy państwa (państwo kontroluje każdy aspekt życia obywateli) i terrorze państwowym (państwo w dowolnym momencie ma prawo zmiażdżyć niewygodnych obywateli). Kto w Polsce głosi takie poglądy? Minister spraw wewnętrznych w rządzie PO-PSL, Bartłomiej Sienkiewicz, powiedział kiedyś, że "Państwo ma monopol na przemoc", natomiast Joanna Senyszyn (SLD) powiedziała kiedyś, że "Państwo powinno kontrolować obywateli". To są postulaty jawnie faszystowskie! I takich wypowiedzi w polskiej polityce było dużo więcej, również w ostatnim czasie, w nawiązaniu do pandemii.
 
No to jeżeli polska scena polityczna jest zdominowana przez partie faszyzujące lub jawnie faszystowskie, to kogo chce tropić równie faszyzująca lewica? Tych samych ludzi, których prześladował Mussolini - katolickich konserwatystów i narodowców. Tak, najbardziej prześladowanym środowiskiem w faszystowskich Włoszech nie byli komuniści, ani nawet żydzi (współtworzyli oni ustrój faszystowski) a właśnie katolicy i narodowcy. Dlaczego? Bo środowiska te sprzeciwiają się kultowi państwa. O ile w przypadku katolików, nie trzeba tego tłumaczyć, wiadomo, że kult państwa jest zwykłym bałwochwalstwem, o tyle narodowcy głosząc prymat narodu w życiu publicznym, uważają, że państwo powinno być (tylko!) narzędziem w rękach narodu, i to przede wszystkim do uprawiania polityki zagranicznej. Jest to pogląd jawnie atakujący statolatrię, dlatego jego głosicieli trzeba prześladować. Jak? Na przykład nazywając ich faszystami. 
 
Polska scena polityczna jest zdominowana przez stronnictwa mniej lub bardziej faszyzujące. Nawet PiS, utożsamiając Ojczyznę z aparatem policyjno-biurokratycznym (co wynika z wielu wypowiedzi) czyni ukłon w stronę statolatrii. Tymczasem wszystkie inne organizacje, począwszy od politycznych zrzeszonych wokół Konfederacji, aż po ruchy antyszczepionkowe i proliferskie, będą traktowane jako wrogie. Bo nie potrzebują państwa, a często stawiają opór temu państwu, przez co budzą niepokój u wyznawców statolatrii. Bo zarówno lewica, jak i inne, beznadziejne czy bezideowe środowiska, w faszyzmie upatrują swojego bezpieczeństwa, spokoju, komfortu i wygody. A burzycielom tego spokoju przyszywają łatkę faszystów, żeby sami mogli być poza podejrzeniem.
 
Statolatria jest koncepcją starą i przebrzmiałą. Jeszcze nie przyniosła ludziom niczego dobrego. Ale wciąż jest wygrzebywana ze śmietnika historii, bo miernoty czują się w niej bezpiecznie i bezkarnie. Przyszłością są państwa narodowe, czyli takie, w których kontrolę nad państwem sprawuje naród. Nie odwrotnie! Narodowi, państwo nie jest potrzebne do przetrwania, gdy tymczasem państwo potrzebuje społeczeństwa-żywiciela, na którym pasożytuje. Pamiętajmy o tym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tylko szczerze i bez owijania w bawełnę ;)